Tuesday, October 30, 2012

Asian mindset in close-up

Dziś miałam pokazówę azjatyckiego mindsetu. Chciałam gdzieś jechać. Niedaleko. Do miasteczka obok. Raptem 5 km, autobusem może z 10 minut. I zaczęło się. Mój przełożony, Mr Guffy (tak naprawdę Mr Gufron, ale Guffy do niego całkiem pasuje) zaświecił oczami, pokręcił głową, i zaczął od tego, że przecież nie znam języka.

Ee tam, nie takie rzeczy się robiło, nie w takich krajach się jeździło...

No, ale... (sugerując, że to może być niebezpieczne) ostatni autobus z Cilincing (czyt.”Czilinczin”, prawie jak Szynszylin) jest o osiemnastej... 

To nic, odparłam, wezmę taksówkę lub wrócę na pieszo
(i to był ten moment, w którym pociągnęłam za spust)  
                        
No tak, ale wiesz, jesteś pod moją opieką i mamy na uwadze przede wszystkim Twoje bezpieczeństwo...

Cóż, jak Jim (wolontariusz z Australii) wybywa z kampusu, jakoś nikt nie kwestionuje jego bezpieczeństwa
(oczekując aluzji do mojej płci)
(ciesząc się:  Nie ma co, dolałam oliwy do ognia!)

Mniej więcej po minucie ciszy w końcu wydusił to z siebie: Wiesz co, porozmawiam z żoną i co ty na to, jakbyśmy Cię tam zabrali? 

Trafiłam w sedno. Kurwa.

Ależ Panie Gufron, no naprawdę nie trzeba, pewnie ma Pan swoje plany na wieczór...
It would be a pleasure for us to take you there (Myśląc: kurwa, a miałem oglądać mecz...)

Do ostatniej chwili czekałam, że się wycofa z niewygodnej sytuacji, ale o dziwo pojechaliśmy do Szynszyla Inn, dokładnie do domu handlowego Lestari. Tak, domu handlowego, a nie żadnej tam galerii handlowej. Lestari zatrzymał się w czasie, wyglądem przypominają jak Społem sprzed co najmniej 20 lat wstecz (szaro, buro i towaru mało), pachniał szafą starej babuliny, tzn. całe dwa piętra były wypełnione zapachem środka na mole. Płaci się na górze, bierze rachunek, schodzi na dół, tam podaje rachunek sprzedawczyni, ta skrupulatni sprawdza czy wszystko się zgadza i wtedy wydaje towar. Nie wspominając o tym, że torbę zostawia się w szatni, dostaje numerek i odbiera po zakupach. Powiało dość mocno 90’s i klimatem polskich domów handlowych z tego okresu. Kto by pomyślał, że tu, w Indonezji, odbędę taką podróż w przeszłość.
Azjatycki mental podejrzewam jeszcze nie raz będę oglądać przez lupę jak lancetnika w formalinie w muzeum przyrodniczym we Wro.

Monday, October 29, 2012

Here I am. Saya NO bahasa Indonesia (so far)

My name is Emi. I am a squatter from London, perhaps not a filthy one, but my friend keeps calling me this way and so I adopted this nick as a blog theme. For the time being I am staying in Indonesia, North Jakarta to be precise, where I am volunteering at semi-military school for future seamen.

I applied for volunteering when I had been unemployed for a while and few days after I was accepted on chosen voluntary project I got a call from a courier company I had prayed to work for. So there I was, back to business, riding everyday with great people, having constant fun on ‘The Corner’, meeting new people, going to courier events, joking with my controller and basically loving every aspect of my work (well, almost every, as dealing with grumpy guys from loading bays is never fun). I lived with few close friends, with my beloved cat and most of all I had a lovely, spacious room. Living a dream, living a dream…
I left it all behind me, my perfect London life and decided to come to Indonesia for three months.  Just to discover ‘the unknown’ and to fulfil my primary goal of coming to Britain, which  was ‘6 months of saving money then 6 months in South East Asia’. Years go by and I have impression that I haven’t fulfilled my little plan yet, though I do travel quite often and quite far. Leaving London for a few months was darn hard, but the decision has been made and I know that in perspective this travel would be more beneficial than staying in autumnal London. 

Here I am then, trying to start another non extraordinary blog. I pay attention to detail and, show rather shallow way of seeing the world around and keep finding funny things. If you are interested in what Indonesia has to offer on a daily basis, follow this blog. I may switch to Polish sometimes, but will try to make up for that with ludicrous and silly pictures. Enjoy.