Saturday, December 29, 2012

bali bali bali!



                                                                                                                                                               

Sunday, December 23, 2012

Short story about christmas break

No cadets for next two weeks.
 
 

And it's rainy season now, well it's even more downpoury season to be precise.


So I am going to Kiwi Bird And Its Poo island, that is to Bali and Nusa Penida. And I'd love to spend New Year's Eve on Poo island actually.


 No matter if it's gonna rain or shine on Bali, I will be eating food like below: spicy, colorful and truly delicious.       

Wednesday, December 19, 2012

JKT III

Jakarta (Karet Kuningan), 18.01.

25,3 km, five buses, longest waiting time - 21 min. 

Got new record - 2 hrs 33 min!  
 

Monday, December 17, 2012

Slum cuisine

Wśród restauracyjek przy lokalnym slumsie znalazłam placki/naleśniki, zwał jak zwał, z udziałem krewetek. Smaku z wiadomych przyczyn nie znam, ale podejrzewam, że krewetki w cieście muszą nieźle chrupać.


Tahu Samedang. Średnio na jedną kostkę usmażonego tofu przypada jedna papryczka czili.
Zdecydowanie jedna z lepszych rzeczy, jakie tu jadłam.



Rujak Buah, czyli owoce (jak widać znalazł się tam i ogórek) w pikantnej mieszance z sosu sojowego i czili


p.s. mało staranne zdjęcia są zamierzone, w końcu to nie gourmet cuisine, tylko slum food rodem z Marundy, North Jakarta

Saturday, December 15, 2012

Niezbędnik

Maska - bo zanieczyszczenie, kurz i cała reszta nie dają mi wyboru.
Kartka z podstawowymi zwrotami typu 'nie jem mięsa/ ryby/jajka'*

   *)rezultat mojej ignorancji i niechęci do nauki lokalnego języka.

wszystko płynie

 W Dżakarcie wszystko płynie. Dlaczego? Bo jest pora deszczowa. Bo system wodociągów jako taki nie istnieje, są za to rowy przydrożne, czarne rzeki wypełnione obumarłym śmieciem, i jest mała powódź za każdym razem, jak spadnie deszcz.
Lokalne władze wydają się mało efektywne jeśli chodzi o gospodarkę wodno-ściekową i każdy uznaje za normalne, że jak spadnie deszcz, ulice są zalane do kolan (nieraz) wodą. Tak po prostu jest. Uczennice brodzą w wodzie w drodze ze szkoły, komuś zalało silnik w motorze, jadąc autobusem obserwujesz przez dziury w podłodze wodę. Tak po prostu jest. Może widzę tylko wąskie spektrum, może to nie władza, może to raczkujące demokracja i brak wiary w to, że można coś zmienić, może wylewa się ze mnie europcentryzm.
          
Woda to jedno, wieczne zakorkowanie to kolejna sprawa. Korek rano w drodze do pracy, korek w południe, bo tak, korek wieczorem, korek o 12 w nocy, kiedy jedziesz miejską autostradą i wydaje Ci się, że co jak co, ale o tej porze każdy śpi. Zachodzę w głowę zastanawiając się, czemu przez dziesiątki lat miasto nie zbudowało metra i dopiero teraz planowany jest tzw. monorail. Jedynym udogodnieniem dla komunikacji miejskiej jest tzw. Transjakarta, czyli sieć autobusów, które przemieszczają się po wydzielonym pasie. Teoretycznie, bo pas i tak jest zastawiony przez hordy aut i motocykli, które w ten sposób chcą skrócić stanie w korku. I kółko się zamyka. Trans, za przeproszeniem, Fuckarta.


I żeby nie było, że tylko narzekam i wytykam braki tego miasta, zamieszczam widoczek. Jakiś tam zachód słońca, jakieś wieżowce i zapewne jakiś smog ponad budynkami.

Wednesday, December 12, 2012

JKT II

Jakarta (Karet Kuningan), 18.07.

This time it took 6 buses (one of the buses changed its route), again 24,7 km and 3 hrs 24 min to reach my place.

Let's see what my time record is gonna be.
 

Thursday, December 6, 2012

JKT

Jakarta (Karet Kuningan), 17.59.

24,7 km and 5 buses later I finally reached my place.
It took me 3hrs 30 min to be precise.

This city is merciless.


Wednesday, December 5, 2012

NIIID

Moi kadeci (Nautika Tiga Delta czyli Wydział Marynarski klasa III D) poprosili mnie o przygotowanie zestawu, hmm, technik podrywania cudziomek, zamieściłam więc ogłoszenie na fb „Guys, any tips how to pick up (Western) girls?” i czekam. W między czasie jednak wysilałam się na prezentację o Polsce, nawet nie, że sama ją zrobiłam, ale bezwględnie zerżnęłam z Internetu. Tak więc puszczam slajdy, opowiadam, Kraków, Zakopane, Kopernik, fajnie, Warszawa, niefajnie, nie polecam, o jedzenie: żurek, gołąbki, schabowe*...

- Mmm, looks delicious, is it halal?                                      
- No cóż, tak raczej średnio, w Polszy jada się sporo wieprzowiny

I słyszę to ‘buuuu’ rozlegające się po sali i ‘fuj’owanie na wieprzowe zwierzę. I pytam:

- Czekajcie, ale jak to jest. Część z was popala fajki w kiblu, czasme pije, to chyba tak średnio z Islamem u Was, co?
- Oh, no no no, it’s different.

I znów słyszę ‘fuj’owanie.
Z tutejszym Islamem trochę jak w skatolicyzowanej Polsce, dość liberalnie i wybiórczo, żeby uniknąć słowa ‘hipokryzja’, ale co ja wiem o Koranie.

*)Nie żebym promowała mięzożeryzm, ale wiadomo, starałam się być obiektywna i jakby nie było wiarygodnie przedstawić tzw. Polish Sunday Dinner

p.s. even more from my daily text 'correspondence' with cadets...TBC... 

Thursday, November 29, 2012

no name


 

At night this place turns into a cat battlefield, their scary meowing fills up a labyrinth of corridors of STIP. And the place is taken over by cadets, too. Mostly senior cadets who finally, after dusk and without officers' supervision, can punish juniors how they want and for what they want. Common names for punishments are ‘propeller’, ‘torpedo’ or ‘anchor’, you can imagine what they mean. Junior cadets explain that this violent practice as a part of school tradition and that makes them stronger. Not to mention that the school was charged for hazing in 2010.

 
A mess called locally Wisraba


 My usual sight at 12 and 6 pm, that is at lunch and dinner time


 Waiting area for cadets. From the stains on the wall you can guess how long they have to wait sometimes

Wednesday, November 21, 2012

What is your hobby, cadet?

Today I asked few cadets usual question:
Whats is your hobby?

I got few hilarious answers:
"Sleeping, miss"

"Exploring"
- Exploring what? You mean travelling?
- No, no, yy... forget about it, miss

"My hobby is eating and drink, yy, drunk, yy, drinking"
(said by Muslim student)

"My hobby is working in the dream"
- ???

Monday, November 19, 2012

Island hopping - Pulau Seribu

Pulau Seribu is a little archipelago 30 km north from Jakarta. The islands are quite small, some of them are too small to be inhabited, some of them belong to private owners (!). I took a boat from filthy and incredibly smelly little harbor called Muara Angke. I have never in my life smelt so much fish and other, supposedly rotten so-called seafood. The place dodgy to the max and fishermen call you 'mister' which is quite hilarious. I also met there pirates, well, not real pirates, rather people who live on a boat and basically spend their whole lives around Muara Angke. Once you leave bay, the view becomes more clear, water cleaner and you can discover that area around Jakarta can be actually stunning.
                                                                                                                                                                                                                         


 







 
and back to Jakarta's reality... boo!

Friday, November 16, 2012

Salak czyli owoc ze skóry węża

Salak, snake fruit czy, nie wiadomo zresztą dlaczego, oszpilna jadalna po polsku (jak dla mnie jednak Szalik Fruit). Salak ma status jagody (rośnie na palmie, sic!), pod wężastą skórką kryje się miąższ o wyglądzie gigantycznego ząbka czosnku, przymocowany do równie czosnkopododobnej, lecz brązowej pestki. Chrupie, orzeźwia i wymiata czy z rana czy z wieczora.

 

O jaszczurkach i dżakarckich spalinach

O ile w Londynie miałam coś, co nazwałam 'official spider remover', w Dżakarcie regularnie pozbywam się z domu jaszczurek. I również mam do tego pojemnik. Taka jaszczurka może i nie stanowi zagrożenia, ale jej obecność irytuje. W zasadzie jest to gekon, ma czarne wyłupiaste oczy i robi takie 'tryk, tryk' za każdym razem, kiedy zrzuca ze ściany swoją mini-minę. Nie chcę mieć zasranej przez nie podłogi, więc z uporem maniaka wyrzucam je na zewnątrz. Czasem muszę je ścigać, aby je złapać, i raz złapałam taką za ogon, i ten ogon został mi w ręce, rozdygotany i roztrzęsiony jak mała kijanka. Nie chcę nikomu ucinać kończyn, ale jakoś z oporem je chwytam za tułów, no i ten nieszczęsny ogon ponoć zgubny jest i tak.

Ale nie o tym chciałam wspomnieć. Dżakarta ma zakorzenione upodobanie do pojazdów motorowych. Moja przełożona, Nancy, powiedziała mi kiedyś "Ależ tu się nie chodzi, tu się jeździ", i nie bardzo wiedziałam o co jej chodzi. I już wiem.
Kultura pieszych i spacerów nie istnieje, w ciągu m-ca widziałam dwie osoby uprawiające jogging (no powiedzmy, że kilkanaście, ale nie wliczam w to kadetów, którzy biegają w ramach wf-u). Chodnik też praktycznie nie istnieje, tzn. jak już jest, to trzeba się na niego wspiąć, bo średnia wysokość krawężnika waha się od 10 do 25 cm (więc nie dziwi, że matki nie pchają przed sobą wózków, tylko taszczą dzieciaka w chuście przewiązanej przez pas) i zazwyczaj zastawiony jest przez wózkopodobne stoiska z jedzeniem.
Tak więc idziesz po ulicy, mija Cię ciężki transport*, setki motorów, do tego ciągłe trąbienie, bo ktoś kogoś wymija, bo angkot daje Ci znać, żebyś wsiadała i jeszcze masa ichniejszych nieznanych mi powodów nadmiernego trąbienia.

W Dżakarcie nie ma metra, miasto jest ciągle zakorkowane, jedynym udogodnieniem jest sieć 'transjakarta busway' czyli autobusów z wydzielonym specjalnym pasem, czyli teoretycznie nie stoisz w korku. Angkoty i metrobusy nie mogą korzystać z pasa busway, więc stoją w korku, a ty z nimi. O rowerze też zapomnij, bo albo ciśniesz się między autami i szarańczą motocykli po czteropasmówce albo wybierasz drogę na skróty po wertepach. Generalnie ścierasz się z czterokołowymi użytkownikami ruchu drogowego, z odruchowym trąbieniem i przy tym wdychasz hektolitry spalin.
Tak więc albo tracisz czas i korzystasz z miernego MPK albo przerzucasz się na motor i dorzucasz spalin, z dwojga złego wybrałabym motor, bo szybciej a cenowo podobnie.

Infrastruktura w Dżakarcie dobija i sprawia, że 6 dni w tygodniu po prostu nie ruszam się z kampusu, nie kupuję (wokół nie ma sklepów, chyba, że kantyna czy przydrożne warungi** i masakan padangi), a jak już nadchodzi ten 'shopping mall day', zakładam maskę na twarz i ruszam na eskapadę, która powinna zająć nie dłużej, niż 25 min, ale trwa co najmniej trzy razy dłużej. Po prostu enjoyuj Dżakartę.

*) Np w mojej okolicy jest port i przebudowa drogi, czyli trasa wlotowa do centrum jest ustawicznie zapchana ciężarówkami z kontenerami, i kurzem, i spalinami i tym wszystkim czarnym, co widzisz na prześwietleniu płuc;
**) Wikipedia mówi, że warung "is a type of small family-owned business — often a casual shop, usually café — in Indonesia and Malaysia. A warung is an essential part of daily life in Indonesia (...)."

Thursday, November 15, 2012

O pidżamie i slums raport

Czasem czuję się jak na gigantycznym pidżama street party. Kobieta przed kioskiem w różowej pidżamie hell'n'kitty, zaraz obok, przed makasan padang (taki bar mleczny serwujący wszechobecne żarcie rodem z Padang, Zachodnia Sumatra) panna w bananowej podomce. Mijam obie, bo dojechałam tam, gdzie nie miałam. Jest ciemno, jestem w Cilincing (Szyn'n'szyn), ale nie w tej części wioski, skąd odjeżdża mój angkot (ultra mały bus, który przy dobrych wiatrach jest w stanie pomieścić 17 człowieka) do Marudy. Mieszkam w Marudzie, w zasadzie w Marundzie, ale pierwsza opcja brzmi jakby lepiej.

Stacjonuję w kamupsie paramilitarnym, który liczy sobie 18 ha, jest basen, siłka, hala sportowa i nawet mini stadion do biegania. Za płotem, dla kontrastu, bo tego w Indonezji nie brakuje, jest slums, ale taki slumsowaty slums, z drugiej strony płotu jakieś haszcze około portowe a z kolejnej droga, która też prowadzi do slumsów.


Lokalny slums nadrzeczny


 Naganiacz pasażerów. Angkot gdzieś po lewej, a nawet dwa


                 Bajaj, czyli coś jak tuk-tuk. Dwa miejsca z tyłu i silnik motorowy z przodu

Monday, November 12, 2012

Excuse me, miss

Above, everyday greeting I hear from my cadets. Long story short, they say this to indicate 'hello' which is a direct translation of what they would say in their native language.

Btw, what to do with 2000 IDR note (£1=15,300 IDR , so 2000 IDR is around 12 p)?
a. pay for a bus/angkot (tiny blue van that holds up to 18 people)
b. make a paper ring


What happens if you give cadets your number?
a. you get very random texts
b. students practice English with you

Tuesday, November 6, 2012

Asian VS. European

We’re all different. Different, but the same. Same, but different.
No matter if you are in Prague, Seoul or London, you see people around, cars on the streets, skyscrapers, old buildings, shopping malls, people selling veg, people commuting to work etc. The difference is in the details, it's rather HOW than WHAT question.

My role as a volunteer, among other things of course, is "to hold culture exchange with the students". To exchange. To share diversity. To understand the differences. 

In Asia everything works in a different way than in Europe, so every day you get confused and keep asking yourself "why is that?", "why they do it the other way around?".
Well, I am still learning and found  these images quite helpful (and funny!), so I guess you could also get a clue to understand Asian mentality a bit better (I know, it's generalization, but still). Have fun.




Our view on something
Europe - 'simple as that' point of view
Asia -it's not a labyrinth, just seeing things in more extensive way

 

Problem solving
In Europe we simply step on a problem, trying to solve it or not, while in Asia people try not to touch the problem, hoping that it will sort out itself
    
 

Contacts with people
Europe - we communicate in groups. 
Asia - people stay in touch with everyone, forming sort of huge social network


Queuing.
Not all, but most Europeans are used to wait until it’s their turn. Of course, we can make our way to get something without waiting (see: Slavs). Asians, with exception for polite Japanese and sometimes Koreans, are no familiar with an idea of standing in line. They simply push their way to the front.


Straightforwardness
If you ask European “how are you”(except for Britain where ‘How are you’ means simply ‘Hi’), you will hear I am fine/so-so/I am not well. We say how we feel, we do what we think (well, theoritically) and we simply put things straight. Asians say OK though inside they don’t feel OK. They won’t  really tell you straight forward what they mean, trying to find other way to tell it (see: solving problem image)
 
 

Weather
Whether you live in sunny Spain or rainy England, you complain that it’s too hot, too rainy, too cold, too much heat. Never content with the weather. Asians understand weather as a cycle, rain or sun, yin or yang, one comes after another


In restaurant
Europeans - keep their conversations rather quite, well, maybe except for Italians.
Asians - once you sit by the table, you talk loudly like on a bazaar in Damascus



Finding stuff on the street
If European finds something on the street, he/she doesn't take it. That how Asians see us, but we all know that whether you're from UK or from Serbia you follow the rule 'once it's find, it's my find'. Well, Asians just pick anything up (except for Japan, where you gonna leave your laptopn on the street and it's gonna stay there for ages). Because for A. in so-called developing countries people simply don't chuck away still usable goods items on the street; for B. even if they do, it's gonna be reused by someone
 

Sunbathing
We love to get bronze, the bronzer the better. Asians prefer to whiten their skin, stay out of the sun, hence don’t be surprised if you see Koreans swimming in t-shirts and shorts
 



Me as an individual
 Europeans think 'I' at first place, then 'we'.And yes, we often overestimate our ego
It's completely opposite in Asia: first our common interest, then mine (see: Chinese)


Travel
Most of all we 'see' while we travel. Asians record world around with the lens. Hence,'a Japanese tourist' term


Three meals
Europeans don't mind to eat cold brekkie (i.e. musli or a sandwich), hot lunch/dinner and cold supper such as sanwich or salad. We divide meals to breakfast-like or lunch-like. Asians have usually three main meals hot, with no distinction between them, so their brekkie might as well be their lunch
 

Car vs. bicycle
Nowadays we 'go green' and prefer sustainable forms of transport. Unfortunately, in Asia the tendency is completely opposite


Party
In Europe we party in groups or just bounce alone among others. Asians party together, I am not really sure how does it look like as it's hard to imagine let's say a house warming party and big circle in the living room, but that's what Indonesians told me


Punctuality
Europe - quite strict about being on time. 
Asia - unless it states 'english time' (that is Be on time), expect minor delays...
 

A child
In Europe parents bring up a child with little particpation of grandparaents while in Asia all family members participate in upbringing