Friday, November 16, 2012

O jaszczurkach i dżakarckich spalinach

O ile w Londynie miałam coś, co nazwałam 'official spider remover', w Dżakarcie regularnie pozbywam się z domu jaszczurek. I również mam do tego pojemnik. Taka jaszczurka może i nie stanowi zagrożenia, ale jej obecność irytuje. W zasadzie jest to gekon, ma czarne wyłupiaste oczy i robi takie 'tryk, tryk' za każdym razem, kiedy zrzuca ze ściany swoją mini-minę. Nie chcę mieć zasranej przez nie podłogi, więc z uporem maniaka wyrzucam je na zewnątrz. Czasem muszę je ścigać, aby je złapać, i raz złapałam taką za ogon, i ten ogon został mi w ręce, rozdygotany i roztrzęsiony jak mała kijanka. Nie chcę nikomu ucinać kończyn, ale jakoś z oporem je chwytam za tułów, no i ten nieszczęsny ogon ponoć zgubny jest i tak.

Ale nie o tym chciałam wspomnieć. Dżakarta ma zakorzenione upodobanie do pojazdów motorowych. Moja przełożona, Nancy, powiedziała mi kiedyś "Ależ tu się nie chodzi, tu się jeździ", i nie bardzo wiedziałam o co jej chodzi. I już wiem.
Kultura pieszych i spacerów nie istnieje, w ciągu m-ca widziałam dwie osoby uprawiające jogging (no powiedzmy, że kilkanaście, ale nie wliczam w to kadetów, którzy biegają w ramach wf-u). Chodnik też praktycznie nie istnieje, tzn. jak już jest, to trzeba się na niego wspiąć, bo średnia wysokość krawężnika waha się od 10 do 25 cm (więc nie dziwi, że matki nie pchają przed sobą wózków, tylko taszczą dzieciaka w chuście przewiązanej przez pas) i zazwyczaj zastawiony jest przez wózkopodobne stoiska z jedzeniem.
Tak więc idziesz po ulicy, mija Cię ciężki transport*, setki motorów, do tego ciągłe trąbienie, bo ktoś kogoś wymija, bo angkot daje Ci znać, żebyś wsiadała i jeszcze masa ichniejszych nieznanych mi powodów nadmiernego trąbienia.

W Dżakarcie nie ma metra, miasto jest ciągle zakorkowane, jedynym udogodnieniem jest sieć 'transjakarta busway' czyli autobusów z wydzielonym specjalnym pasem, czyli teoretycznie nie stoisz w korku. Angkoty i metrobusy nie mogą korzystać z pasa busway, więc stoją w korku, a ty z nimi. O rowerze też zapomnij, bo albo ciśniesz się między autami i szarańczą motocykli po czteropasmówce albo wybierasz drogę na skróty po wertepach. Generalnie ścierasz się z czterokołowymi użytkownikami ruchu drogowego, z odruchowym trąbieniem i przy tym wdychasz hektolitry spalin.
Tak więc albo tracisz czas i korzystasz z miernego MPK albo przerzucasz się na motor i dorzucasz spalin, z dwojga złego wybrałabym motor, bo szybciej a cenowo podobnie.

Infrastruktura w Dżakarcie dobija i sprawia, że 6 dni w tygodniu po prostu nie ruszam się z kampusu, nie kupuję (wokół nie ma sklepów, chyba, że kantyna czy przydrożne warungi** i masakan padangi), a jak już nadchodzi ten 'shopping mall day', zakładam maskę na twarz i ruszam na eskapadę, która powinna zająć nie dłużej, niż 25 min, ale trwa co najmniej trzy razy dłużej. Po prostu enjoyuj Dżakartę.

*) Np w mojej okolicy jest port i przebudowa drogi, czyli trasa wlotowa do centrum jest ustawicznie zapchana ciężarówkami z kontenerami, i kurzem, i spalinami i tym wszystkim czarnym, co widzisz na prześwietleniu płuc;
**) Wikipedia mówi, że warung "is a type of small family-owned business — often a casual shop, usually café — in Indonesia and Malaysia. A warung is an essential part of daily life in Indonesia (...)."

No comments:

Post a Comment